Rozdział dwudziesty piąty.



-Dziękuje za spacer.- uśmiechnęłam się, patrząc na Justina. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Wyglądał jak nastolatek, który właśnie dostał jakiś fajny gadżet od rodziców.
-Nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie.
Spojrzałam na zegarek i westchnęłam widząc, że jest środek nocy.
-Cholera, jest tak późno.
-Powinnaś iść spać.-uśmiechnął się delikatnie, poprawiając kosmyk włosów, który właśnie spadł mi na twarz.
-Dziękuje.- uśmiechnęłam się lekko.- I dziękuje za świetną zabawę w deszczu.
Zaśmiał się.
-Trochę jak w filmie co?
-Tak.- uśmiechnęłam się, patrząc na niego.- Będę już szła.- powiedziałam, stając lekko na palcach i całując go w policzek.- Napisz do mnie jak dojdziesz do domu, proszę.
-Napiszę.- uśmiechnął się, patrząc jak wchodzę do domu. Pomachałam mu z uśmiechem i weszłam do domu zapalając światło. Przez okno w przedpokoju zauważyłam jak odchodzi.

Następnego dnia spałam do południa, co było dla mnie czymś nowym. Jestem typem człowieka, który woli wstawać wcześniej pomimo tego, że lubi długo spać. Zbliżały się wakacje, miałam wszystko pozaliczane więc nie musiałam się niczym przejmować- naprawdę opłaca się pracować systematycznie przez cały rok. Tak właściwie to lubiłam szkołę. Oczywiście jako miejsce gdzie każdego dnia mogłam nauczyć się czegoś nowego- kochałam to robić. Nienawidziłam szkoły ze względu na ludzi, którzy myśleli tylko o sobie i kochali niszczyć życia innym. Wiedziałam jednak, że to ich system samoobrony- każde z nich było takich frajerem jak ja. Wszyscy jesteśmy równi.
Gdy w końcu zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki, by umyć zęby i jakoś się naszykować, spojrzałam na telefon.
1 nowa wiadomość od: Justin

Od: Justin
Hej, masz jakieś plany na dzisiaj?

Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Co się ze mną dzieje? Teraz uśmiecham się nawet do telefonu?

Do: Justin
Hej, nie bardzo a co?

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

Od: Justin
Moja siostra jest w mieście i bardzo chce cię poznać. Może wpadniesz do mnie?

Do: Justin
Bardzo bym chciała, ale nie wiem czy to dobry pomysł Justin.

Od: Justin
Lily proszę, naprawdę chcę żebyście się poznały.

Do: Justin
Dobrze, przyjdę :) 

Westchnęłam cicho, patrząc na moje ubrania. Szybko wybrałam jakieś dresy i zwykłą koszulkę- naprawdę nie miałam zamiaru się stroić. Związałam włosy w kucyka i zeszłam na dół do kuchni po coś do zjedzenia. Jak zwykle byłam sama, tata ostatnio pracuje nad jakimś dużym projektem i jest strasznie zapracowany. Jest też strasznie podekscytowany co sprawia, że też się z nim cieszę, chociaż nawet nie wiem czym się aktualnie zajmuje. Mój brat na weekendy jeździ do naszej babci, która kocha się nim opiekować i zawsze wymyśla masę rzeczy, które mogą robić razem, dlatego weekendy zawsze spędzam sama, ale naprawdę mi to nie przeszkadza. Jestem typem osoby, która woli przebywać w samotności.
Wzięłam tosta i wyszłam z domu, dokańczając go po drodze. Justin nie mieszkał daleko mnie, ale wolałam iść na około. Ciągle miałam dziwne wrażenie, że ktoś nie obserwuje i sama nie wiem czy to mój umysł płata mi figle, czy naprawdę tak jest. Przez cały dzień czułam się niepewnie, a gdy wracałam do domu musiałam posprawdzać czy wszystkie drzwi i okna są zamknięte, musiałam zasłonić  wszystkie rolety i zasłony, by mieć pewność, że nikt mnie nie zauważy i włączyć alarm- dopiero wtedy mogłam normalnie funkcjonować. Chociaż dla pewności miałam  numer na policje na szybkim wybieraniu i coś ostrego pod ręką. Tak, zdecydowanie zaczynam wariować.
Gdy po około godzinie w końcu dotarłam do domu Justina rozejrzałam się kilka razy po okolicy, chcąc sprawdzić czy nikt mnie nie obserwuje. Dopiero gdy zobaczyłam, że na ulicach są tylko rodzice z dziećmi podeszłam do drzwi i zapukałam. Nie musiałam długo czekać, aż Justin otworzy mi drzwi wyglądało na to, że czekał na mnie.
-Cześć Lily.- uśmiechnął się, wpuszczając mnie do środka.- Dziękuje, że przyszłaś.
-Cześć.- uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego.- Nie ma za co, przepraszam, że tak długo ale szłam na około, sam rozumiesz.
Zanim zdążyłam powiedzieć coś więcej, zobaczyłam kobietę biegnącą w moją stronę.
-Ty musisz być Lily! Jesteś taka piękna.- powiedziała, przytulając mnie.- Jestem Jazmyn, siostra Justina.- przywitała się z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Cześć.- odwzajemniłam trochę niezręcznie uścisk. Naprawdę nie byłam przyzwyczajona do takich powitań, szczególnie przez obce osoby, więc nie wiedziałam jak się zachować.
-Akurat zaczęliśmy jeść obiad, zjesz z nami?- zapytał Justin.
-Jasne, tak właściwie to nic dzisiaj nie jadłam.
Jazmyn nalegała, żebym usiadła obok niej, kiedy Justin nakładał mi porcję obiadu. Dziewczyna była bardzo miła i dobrze mi się z nią rozmawiało chociaż tak naprawdę widać było, że jesteśmy swoimi przeciwieństwami. Ja jestem spokojna, a ona nie może usiedzieć w jednym miejscu.
-Może pójdziemy na jakąś imprezę?- zaproponowała, gdy skończyliśmy jeść.- Słyszałam o nowym klubie kilka miasteczek od nas. Trochę drogi jest, ale podobno warto ta zajrzeć.
Impreza? Nie, nie, nie. Nawet nie umiem tańczyć.
-Co o tym sądzisz Lily?- zapytał Justin, parząc na mnie.- Chciałabyś jechać?
-Nie sądzę. To znaczy nie umiem tańczyć i jestem w dresach, ale dziękuje za zaproszenie.- uśmiechnęłam się lekko, patrząc na nich.
-Nie ma mowy! Musisz jechać!- jęknęła Jazmyn.- Będziesz się świetnie bawiła, pożyczę ci moją sukienkę i zrobię Ci makijaż, a Justin nauczy cię tańczyć, jest w tym naprawdę dobry. Chociaż zawsze podpiera ścianę jak gdzieś wychodzimy.
-Po prostu nie kleje się do każdej napotkanej osoby jak ty.- parsknął.
-Oj przestań! Życie jest zbyt krótkie, by się tym martwić. Jedziemy na imprezę.

Godzinę później byliśmy już gotowe. Jazmyn pożyczyła mi jedną ze swoich ulubionych sukienek. Była czarna i dość krótka. W dodatku była bardzo obcisła i miała wycięcie na przodzie, by pokazać biust.  Pożyczyła mi też swoje szpilki, które według niej sprawiały, ze moje nogi wyglądały zabójczo. Na początku nie byłam przekonana do tego całego stroju, ale wystarczyło mi jedno spojrzenie Justina, by wiedzieć, że naprawdę dobrze wyglądam.
-Jedziemy?- zapytał, biorąc kluczki.
-O nie, nie, nie. Nie ma mowy, ze prowadzisz! Bierzemy taksówkę, ja płacę. Musisz w końcu zaszaleć braciszku.
-A jak wrócimy?
-Nie wrócimy. To znaczy, przenocujemy u mojej koleżanki, która jest za miastem. Wszystko już załatwiłam, wy musicie tylko dotrzymać mi towarzystwa w czasie imprezy.-uśmiechnęła się i dosłownie wypchnęła nas z domu, gdy przyjechała taksówka.

I tak właśnie oto tym sposobem kilka godzin później siedzieliśmy w klubie i piliśmy kolejne drinki, rozmawiając ze sobą. Nawet nie zauważyłam, że piję już dziesiątego drinka i już dawno jestem pijana. Jednak nie byłam sama- Jazmyn już dawno piła zwykłą wódkę i podrywała każdego chłopaka, którego zauważyła, a Justin dotrzymywał jej kroku w piciu.
-CH-Chcesz zatańczyć?- zapytałam, wstając. Lekko zachwiałam się na nogach, lecz po chwili złapałam równowagę z pomocą Justina, który położył rękę na moim udzie.
-Jasne skarbie.- powiedział, przesuwając dłoń na moją talie i prowadząc mnie na parkiet.
Gdy się tam znaleźliśmy od razu przyciągnął mnie do siebie.
-Nie umiem tańczyć.- powiedziałam, zerkając na inne dziewczyny, które tańczyły obok mnie.
-Nic nie szkodzi, nauczysz się. Pomogę Ci.- powiedział, ponownie przyciągając mnie do siebie. Kierował moim ciałem, tak, że po chwili sama załapałam i zaczęłam tańczyć. Nasze ciała ocierały się o siebie, jego ręce były na całym moim ciele. Jego usta zaczęły muskać moją szyję.
-Justin.- powiedziałam, próbując się od niego odsunąć.
-Lily przecież wiesz, że wcale ci to nie przeszkadza. Pozwól mi przynajmniej dzisiaj traktować cię jak moją dziewczynę. Pozwól mi sprawić, że będziesz się świetnie bawić.
Zanim się zorientowałam pokiwałam głową. Poczułam jak jego usta poruszając się po mojej szyi- to była moja słabość i dobrze o ty wiedział. Przekręciłam twarz i pocałowałam go, co od razu odwzajemnił, jakby przez cały czas na to czekał. Jego ręce znalazły się na moich udach, powijając trochę sukienkę, którą miałam na sobie.
-Wyglądasz tak seksownie.- wyszeptał mi do ucha, wystarczająco głośno żebym usłyszała to przez głośną muzykę.- Może pójdziemy gdzieś gdzie jest ciszej? Masz klucz do mieszkania koleżanki Jazmyn?
Pokiwałam głową, przypominając sobie, jak dziewczyna dawała mi go, gdy tutaj przyjechaliśmy.
Justin złapał mnie za rękę i po chwili byliśmy przed klubem.
-Wiesz gdzie jest to mieszkanie?- zapytał.
-Umm… Jazmyn mówiła, że dwie ulice od klubu. Umm, musimy iść w prawo.

Okazało się, że to były jednak trzy ulice od klubu, ale doszliśmy tam dość szybko. Gdy szukałam klucza w torebce Justin dosłownie mi ją wyrwał, by zrobić to szybciej. Od razu pociągnął mnie do środka i szybko wszedł po schodach, by znaleźć mieszkanie. W tym czasie ja ściągnęłam szpilki i zaczęłam cicho wchodzić na górę, uważając, żeby nie spać ze schodów.
Gdy byłam już przy drzwiach mieszkania, Justin właśnie je otworzył i wciągnął mnie do środka, popychając lekko na ścianę.
-Wyglądasz tak seksownie, nie mogę się na ciebie napatrzeć.- powiedział, po czym od razu mnie pocałował, ciągnąc mnie lekko do sypialni.
-Justin poczekaj… jesteśmy pijani, jutro będziemy tego żałować.- powiedziałam, pomiędzy pocałunkami.
-Czy w życiu nie chodzi o popełnianie błędów i żałowanie ich później?
-Tak właściwie to chodzi o to, by niczego nie żałować, ale myślę, że Twoja wersja dzisiaj przejdzie.- powiedziałam, całując go mocniej.
-Naprawdę świetnie całujesz.- powiedział, między pocałunkami, prowadząc nie w stronę sypialni.
Chwilę później poczułam materac pod moimi plecami i język Justina w mojej buzi. Jego ręce od razu złapały za koniec mojej koszulki, która po chwili wylądowała na podłodze. Chwilę później zrobił to samo ze stanikiem.
-Cholera, Lily Twoje piersi są cudowne.- jęknął, całując skórę między nimi.
Po chwili poczułam jego usta na swojej szyi, gdzie po chwili zostawił po sobie ślad.
-Justin.- zajęczałam nie mogąc się już dłużej powstrzymać.
Moje dłonie znalazły się między jego włosami. Naprawdę je kochałam.
-Pozbądźmy się tego hm?- zapytał, dotykając palcami moje majtki.
-Ty jesteś jeszcze ubrany, nie uważasz, ze to troszkę niesprawiedliwe?- uniosłam brew, przygryzając wargę.
Zaśmiał się, patrząc na swoje ciało.
-Masz rację, trochę to niesprawiedliwe, ale zaraz wszystko nadrobię.- powiedział, po czym ściągnął z siebie koszulkę. Gdy jego ręce chwyciły pasek od spodni, by go opiąć, zaczęłam całować go po szyi.
W tym momencie nie obchodziło mnie kompletnie nic. Nie przejmowałam się tym jak bardzo złe to jest. Chciałam przynajmniej raz zapomnieć o tym co dzieje się naokoło i korzystać z życia.
-Jesteś gotowa?- zapytał. Dopiero teraz zauważyłam, że zdążył się rozebrać. Patrzył na mnie, trzymając w palcach brzegi moich majtek, pytając o pozwolenie. Lekko ale stanowczo pokiwałam głową.
-Chce żebyś w końcu mnie pieprzył.- mruknęłam mu do ucha.
-Nie martw się skarbie, tatuś sprawi, że będziesz krzyczała z przyjemności.  Będę Cię pieprzył mocno, aż będziesz prosiła o to bym przestał, będzie ci tak przyjemnie.- wyszeptał w moje ucho, znajdując idealną pozycję między moimi nogami. Zajęczałam czując jego twardego penisa między nogami.
-Będę wchodził w Ciebie głęboko, upewniając się, że poczujesz dokładnie każdy mój ruch. Będziesz krzyczała tak głośno, że sąsiedzi poznają moje imię tak skarbie?
Okej, nigdy nie myślałam, że ktoś może podniecić mnie samymi słowami.
 -Czy to jest to czego chcesz?- zapytał, patrząc prosto w moje oczy.
-Proszę.- zajęczałam, nie chcąc dłużej ukrywać jak dużą przyjemność mi sprawia. Chciałam poczuć jego dłonie na moim ciele. Chciałam poczuć jego usta, które zawsze sprawiały, że wariowałam.
-Jesteś na to gotowa skarbie?
-Proszę Justin.
-O co prosisz skarbie?- zapytał, kładąc dłoń na mojej kobiecości, pocierając ją lekko.- Powiedz o co prosisz skarbie.
-Proszę, chcę żebyś mnie pieprzył.- zajęczałam, czując jak jego palec wsuwa się we mnie.
-Czy nie zapomniałaś o czymś?
-Proszę tatusiu.
Jęknął głośniej słysząc jak go nazwałam. Wsunął we mnie drugiego palca i zaczął nimi poruszać, całując mnie po szyi. Po chwili poczułam jak jego palce wysuwają się ze mnie, a ich miejsce zajmuje jego penis. Zrobił jeden mocny ruch, dzięki czemu wszedł we mnie cały.
-Czujesz to skarbie?- zajęczał, całując moją szyję.- Uwielbiasz to prawda? Uwielbiasz czuć się tak dobrze prawda?
Pokiwałam głową, nie będąc w stanie powiedzieć ani jednego słowa. Przyjemność jaką czułam była nie do opisania. Justin doskonale wiedział co robić, by doprowadzić mnie do szału.
-Szybciej kochanie.- zajęczałam, patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się pod nosem, zaczynając poruszać swoimi biodrami o wiele szybciej. Jego ruchy były mocne i zdecydowane.
W pokoju oprócz naszych jęków słychać było łóżko, które uderzało o ścianę pod wpływem mocnych ruchów Justina.  Na twarzy Justina widać było czystą przyjemność.
Spojrzałam w dół pomiędzy nasze nagie ciała i zajęczałam na ten widok. Nie obchodziło mnie nic w tym momencie oprócz przyjemności, której doświadczałam. Nie obchodziło mnie nawet to, ze zaczęłam krzyczeć.
-Oh tatusiu.- zajęczałam, czując, że jestem coraz bliżej spełnienia.
-Kurwa! Kocham jak tak mówisz.- pocałował mnie, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Podniósł moje nogi, a gdy objęłam jego biodra, doszliśmy w tym samym momencie.
-O mój Boże.- zajęczałam, zamykając oczy.
-Więc…- zaczął po chwili, gdy próbowałam uspokoić swój oddech.- Jesteś gotowa na więcej?

7 komentarzy:

  1. Rozdział świetny i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawde fajny rozdział. Bardzo fajnie to opisalas. Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacyjny! Czekam na kolejny 😀

    OdpowiedzUsuń
  4. napisałaś koszulki a ona miała sukienkę ! taka małą autokorekta ! a rozdział wiadomo ! idealny !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pisałam ten rozdział na dwie części i musiałam nie zwrócić na to uwagi, przepraszam haha

      Usuń
  5. http://oszukani-deceived.blogspot.com/ ZAPRASZAM, nowe opowiadanie, pojawił się prolog, liczę na opinię:)

    OdpowiedzUsuń