przeczytajcie notkę pod rozdziałem
Cały weekend spędziłam na wsi u
babci. Muszę przyznać że to był dobry pomysł, by oderwać się od tego
wszystkiego chociaż na jakiś czas. W końcu miałam czas, by z nią porozmawiać,
by pobawić się z moim braciszkiem, poczytać książki i odpocząć. Chociaż to były
tylko trzy dni wiedziałam, że dużo zdziałały, nie mogę się doczekać aż wrócę
tutaj na dłuższy okres czasu.
Niestety nie obyło się bez smsów
od nieznanego numeru, który nadal mi groził, ale po wyłączeniu telefonu nie
myślałam o tym aż tak dużo. Aż do czasu, gdy musiałam wrócić do domu.
Wiedziałam, że muszę w końcu coś z tym zrobić, nie da się tak dłużej żyć, w
ciągłej niepewności i strachu.
Nadal nie wiedziałam czy powinnam
powiedzieć to Justinowi czy załatwić to sama, a czy w ogóle dam rade załatwić
to sama?
-Wnusiu, mogłabyś przynieść mi
kawałek ciasta?- zapytała babcia, wołając z ogrodu. Strasznie kochała tam
siedzieć i wcale jej się nie dziwie, spędziłam w nim prawie cały weekend. Było
tam tak cicho i pięknie. Moja babcia zrobiła wszystko sama, gdy była jeszcze w
pełni zdrowia, teraz niestety cierpi przez wadę kręgosłupa i czasami nie może
nawet chodzić a co dopiero pielić grządki, ale pomimo tego ogród wygląda
wspaniale. Nawet ja czasami pomagam jej go ogarnąć.
-Oczywiście babciu, już idę.-
odłożyłam książkę i poszłam do kuchni, pokroiłam ciasto, kładąc je na talerzu i
wzięłam sok. Postawiłam to na stoliku w ogrodzie i podałam małemu kawałek
ciasta.
-Dziękuje.- powiedziała, biorąc
kawałek z uśmiechem.
Uśmiechnęłam się do niej lekko,
mówiąc że to żaden problem.
-A teraz Lily powiesz mi prawdę?
Co się dzieje? Widzę, że nie jesteś sobą skarbie.- zaczęła, patrząc na mnie.
-Oh babciu.- westchnęłam.
Wiedziałam, że przed nią nic nie ukryje, a nawet nie chciałam nic przed nią
ukrywać. Ta kobieta już tyle razy mi pomogła i zawsze znalazłam u niej
pocieszenie, kocham ją i wiem, że zawsze mogę jej zaufać.
-Wiesz, że mi możesz powiedzieć
wszystko Lily.
-Wiem babciu, ale sama nie wiem
od czego zacząć. Chodzi o to, że poznałam chłopaka, pomagał mi w lekcjach i
można powiedzieć, że się do siebie zbliżyliśmy.
-To chyba dobrze prawda?
-Chyba jednak nie babciu, nie
powinniśmy się tak zbliżyć wiesz? To złe i nigdy nie powinno się wydarzyć ale
na to już za późno, stało się. Chodzi o to, że on mnie skrzywdził, zrobił coś
bardzo nie okay, ale wiem, że nie był wtedy sobą i co najważniejsze wiem, że
bardzo żałuje, ale sama nie wiem czy mogę mu zaufać. Wiesz jak dużo osób mnie
zraniło, nie chce przechodzić przez to jeszcze raz.
-Myślisz, że naprawdę tego
żałuje?
-Sama nie wiem babciu, nie znam
go aż tak długo, ale wydaje mi się że tak, jest dobrym człowiekiem. Oprócz tego
on teraz ma problemy i wiem, że jestem tą osobą, która powinna mu pomóc, ale boje się, że mi
się nie uda, że to jest silniejsze od niego.
-Jeśli nie spróbujesz, nigdy się
tego nie dowiesz skarbie, wiem, że jesteś odważną dziewczyną i pomożesz
każdemu, kto tej pomocy będzie potrzebował, jesteś dobrym człowiekiem.
-Myślisz, że jeśli dam mu drugą
szanse on tego nie zniszczy?
-Myślę, że każdy zasługuje na
druga szanse skarbie ale to tylko od ciebie zależy czy ją dostanie.
-I właśnie to jest najgorsze
babciu, sama nie wiem co robić, niby wiem, że jest osobą, która drugi raz by
tego nie zniszczyła, ale wspomnienia są silniejsze.
-Może warto zaryzykować? Kiedyś
możesz żałować tego że nie dałaś mu tej szansy.
-Tego też się boje babciu. Boje
się, że kiedyś może być za późno. A w dodatku do tego jest pewna osoba, która
próbuje to wszystko zniszczyć, a on o tym nie wie. Nie wiem czy powinnam mu o
tym mówić.
-Myślę, że powinien wiedzieć, tym
bardziej, że jest zamieszany w tą całą sprawę. Uważam też, że każdy powinien
dostać drugą szansę, by naprawić swój błąd, ale tylko od ciebie zależy czy ją
dostanie skarbie. Myślę, że powinniście poważnie porozmawiać, a przede
wszystkim szczerze. To zawsze dobrze robi. Nie musisz mu wybaczać od razu, nie
wszystko musi od razu wrócić do normy, po prostu daj mu znak, że może naprawić
swoje błędy i będzie idiotą jeśli tego nie wykorzysta.
-Dziękuje babciu, za wszystko,
jesteś wspaniała.- powiedziałam, przytulając kobietę do siebie.- Kocham Cię.
-Ja Ciebie też, bardziej niż
myślisz.- uśmiechnęła się, patrząc na mnie.- A teraz leć poszukaj Jasona, bo
jak zwykle gdzieś zniknął.- zachichotała.
Uśmiechnęłam się i poszłam w
stronę sadu, wiedząc, że uwielbia się tam bawić. Rozmowa z babcią dała mi wiele
do myślenia. Zawsze biorę pod uwagę jej słowa i tak jest tym razem. Myślę, że
naprawdę każdy zasługuje na drugą szansę, tym bardziej, gdy widać, że stara się
to naprawić i żałuje tego wszystkiego. Nie chce usprawiedliwiać Justina bo to
co zrobił było okropne, ale gdzieś w głębi duszy wiedziałam przecież, że był
pod wpływem narkotyków i nie był sobą. Wiem też, że nie od razu wszystko musi
wrócić do normy, ale chce żeby wiedział, że ma kogoś kto mu pomoże. Naprawdę
chcę żeby wyszedł z tego gówna, w które znowu wszedł i jestem w stanie zrobić
naprawdę wiele by mu pomóc.
Wróciłam do domu dopiero w
niedziele wieczorem. Byłam zmęczona, ale wiedziałam, że muszę sprawdzić co u
Justina. Wybrałam jego numer i czekałam, aż odbierze. Gdy miałam zrezygnować i
się rozłączyć, odebrał jęcząc do telefonu.
-Tak?
-O mój boże, przeszkadzam w
czymś?- zapytałam, myśląc, że jest z jakąś dziewczyną. Przygryzłam wargę, gdy
tylko o tym pomyślałam. Nie byliśmy razem, ale to zabolało. Co jeśli oprócz
mnie uprawiał seks z kimś innym?
-Co?- zapytał zdziwiony, gdy
widocznie mnie nie zrozumiał.
-No wiesz, jesteś z jakąś
dziewczyną? Mogę zadzwonić później.
-O Jezu nie.- zachichotał cicho.-
Tak to zabrzmiało?
-No wiesz, tak jakby jęknąłeś mi
do telefonu.
-Nie, jestem sam. Miałem telefon
w innym pokoju i gdy w końcu go znalazłem uderzyłem się akurat gdy wskoczyłem
na łóżko.- przyznał lekko zawstydzony.
-Nic Ci się nie stało?
-Nie.- mogłam wyczuć, że się uśmiecha.
Lubił, gdy o to pytałam.
-Dzwonie zapytać jak się czujesz.
-Myślę, że dobrze ale tak
strasznie mi się nudzi.- jęknął.- Cały weekend siedzę w domu sam i zaczynam
wariować.
-Może przyjdę zaraz do ciebie?
Jeśli oczywiście chcesz.
-Bardzo bym chciał.-przyznał.- To
dla ciebie nie problem?
-Żaden, zaraz będę. Masz coś do
jedzenia?
-Um nie bardzo.- zachichotał.-
Kupisz coś? Oddam ci później pieniądze.
-Oj daj spokój.- zaśmiałam się.-
Więc będę najdłużej za godzinę.
Po tym jak zakończyłam rozmowę
telefoniczną, założyłam buty i wzięłam pieniądze od taty, mówiąc że idę
odwiedzić Justina, a przy okazji zrobić mu zakupy bo jest chory.
Poszłam do pobliskiego
supermarketu, gdzie akurat nie było dużo ludzi, więc zakupy zrobiłam sprawnie i
już po kilkunastu minutach byłam w drodze do Justina.
Gdy byłam już na miejscu zapukała
do drzwi, ale nikt mi nie otworzył. Zmarszczyłam brwi i zapukałam ponownie,
dzwoniąc też dzwonkiem- nadal nic. Nie słyszałam też żadnego dźwięku, który
mówiłby, że Justin jest w środku. A jeśli coś mu się stało? Wystraszona poszłam
szybko do ogrodu. Weszłam do domu tylnym wejściem, wiedząc, że Justin zawsze
chowa kluczyk pod doniczką.
-Justin?!- zapytałam głośniej,
nie widząc go nigdzie.
Po chwili usłyszałam kroki z
góry. Spojrzałam na schody i zobaczyłam Justina w samym ręczniku.
-Lily? Coś się stało, ze tak
krzyczysz?
-O mój boże myślałam, że coś ci
się stało! Pukałam, dzwoniłam a ty nic!
-Brałem prysznic, Lily
spokojnie.- podszedł do mnie i mnie przytulił, uspokajając tym.- Wszystko jest
dobrze, nie martw się. Przepraszam.
-Okay.- szepnęłam.- Ale nie
strasz mnie tak więcej. A teraz idź się ubrać, a ja zrobię jakąś kolacje i
porozmawiamy.
Pokiwał głową, idąc na górę.
Poszłam do kuchni i wypakowałam wszystkie zakupy, które zrobiłam. Zaczęłam
robić jajecznice, nie wiedząc co mogłabym zrobić w tak krótkim czasie.
Gdy Justin zszedł na dół,
wszystko było gotowe. Nałożyłam jedzenie na talerze i usiadłam z Justinem przy
stole.
-Więc o czym chciałaś rozmawiać?
-Musze ci coś powiedzieć.-
spojrzałam na niego- To dotyczy nas oboje i myślę, że powinieneś o tym
wiedzieć.
-No dobrze, więc mów. Zamieniam
się w słuch.
-Pamiętasz, że około dwóch
tygodni temu zachowywałam się dziwnie? I oddaliłam się od ciebie? Nie
wiedziałam czy powinieneś o tym wiedzieć.- sięgnęłam do swojej torby by coś z
niej wyciągnąć.
-Jesteś w ciąży?- zapytał wprost.
-Co? Nie.- zaśmiałam się, a po
chwili uspokoiłam się.- To nie o to chodzi.- podałam mu wszystkie zdjęcia i
listy z pogróżkami, które dostałam przez ten czas.- Ktoś mi grozi.
Chwile zajęło mu obejrzenie wszystkich
zdjęć i przeczytanie wszystkich liścików.
-To są jakieś pieprzone żarty?!-
krzyknął na mnie.
-N-nie.- szepnęłam wystraszona.
Nienawidziłam, gdy ktoś na mnie krzyczał, a szczególnie nie Justin, bo w tym momencie
był naprawdę straszny.
-Ja pierdole!- krzyknął zły.- Jak
mogłaś być taka nieostrożna!
Chwila co?
-Ja? Dlaczego tak mówisz?-
spytałam cicho, nie chcąc krzyczeć.
-Bo to wszystko Twoja wina!
Pokręciłam rozczarowana głową i
wstałam zabierając swoją torebkę i wybiegając z jego domu. Miałam dość tego
wszystkiego. Po co ja mu to powiedziałam. Byłam taką idiotką.
Szłam szybko wycierając łzy,
które spływały po moich policzkach. Usłyszałam samochód za sobą, który
przyspieszał. Spojrzałam w tył i zobaczyłam, że jedzie wprost na mnie. Ostatnie
co widziałam to światła, które raziły mnie w oczy.
Justin’s POV
Byłem tak bardzo zdenerwowany.
Jak ktoś mógł się o tym wszystkim dowiedzieć? Byliśmy tacy ostrożni. Gdy
uświadomiłem sobie, że znowu zraniłem Lily, uderzyłem pięścią w ścianę.
Dlaczego ciągle to robię? Dlaczego nie potrafię ugryźć się w język. Zawsze, gdy
jestem zdenerwowany nie jestem sobą, zachowuje się jak jakiś idiota, jak nie
ja.
Wiem, że teraz na pewno mi tego
nie wybaczy. Za dużo razy ją zraniłem, ale nie poddam się. Wziąłem telefon i
zadzwoniłem do niej. W kuchni słychać było dzwoniący telefon. Zmarszczyłem brwi
i poszedłem tam, widząc, że Lily zostawiła u siebie mój telefon.
Podszedłem i wziąłem go widząc,
że ma pełno nieodczytanych wiadomości. Zmarszczyłem brwi. Wiem, że nie
powinienem tego robić ale ciekawość była silniejsza ode mnie. Zacząłem je
przeglądać i zamknąłem oczy, biorąc głęboki wdech. Ktoś jej groził nawet w
wiadomościach, a ona mi nic nie mówiła przez tygodnie. Musiała radzić sobie z
tym sama. Rzuciłem swoim telefonem w ściane, który rozbił się na małe
kawałeczki.
Po chwili jej telefon znowu
zaczął dzwonić, tym razem to jej tata. Postanowiłem odebrać, by się o nią nie
martwił.
-Lily?- spytał.- Gdzie ty jesteś?
-Nie proszę pana, to Justin. Lily
zostawiał u mnie swój telefon, wyszła z dwadzieścia minut temu.
-Więc gdzie ona jest? Jeszcze nie
wróciła.
-Jak to?- spytałem zmartwiony.
Nie mieszkaliśmy daleko siebie, więc te dwadzieścia minut spokojnie
wystarczyłoby, żeby dość do siebie na pieszo.
Nagle usłyszałem sygnał karetki,
po chwili przypomniałem sobie te wszystkie smsy z groźbami i ostatni, który
został wysłany kilka minut temu. Nagle sobie coś uświadomiłem, że to wszystko
mogło być powiązane. Wypuściłem telefon z rąk przerażony. To nie mogło się dziać.
_________________________________________________________
Na początku chciałam przeprosić, że tak długo nie było nowego rozdziału, ale miałam dużo na głowie i naprawdę nie miałam czasu go dokończyć i udostępnić. Dopiero teraz gdy leże chora w domu znalazłam trochę sił by wstać z łóżka i dokończyć go dla was.
Chciałam podziękować za ponad 100 tysięcy wyświetleń, woah ♥ Nigdy nie sądziłam, że będę miała tyle wyświetleń, jesteście niesamowici i mam nadzieje,że więcej osób zdecyduje się zostawiać komentarze, bo uwielbiam je czytać.
Jesteście najlepsi.
Świetne opowiadanie ;)) <3
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie czekam na następny ����������������
OdpowiedzUsuńWowowow dzieje się! Rewelacyjny rozdział *.* i Justin jak zwykle spieprzył :/ No i co z Lily? Nie mogę się doczekać nexta! < 33
OdpowiedzUsuńCudooowne *-*
OdpowiedzUsuńJak zawse cuudny i chce wiecej *.*
OdpowiedzUsuńO matko, teraz to mnie zaskoczyłaś! Wypadek? Ktoś specjalnie w nią uderzył? Już nie mogę doczekać się rozwiązania tej sprawy!
OdpowiedzUsuńAle tymczasem, zdrowiej i trzymaj się cieplutko! :)
wow i wielkie bum! wow chce wiecej <3
OdpowiedzUsuńwow! Kocham to!!
OdpowiedzUsuńchce nowy jak najszybciej omg sahjaskashjas
OdpowiedzUsuńJustin znowu przesadził! a ja myślałam ze on juz się poprawi...
OdpowiedzUsuńRewelacyjny ! ;* czekam na kolejny ^ ^
OdpowiedzUsuńNieee!! Jak to się wszystko wali!!?
OdpowiedzUsuńWoow, świetny rozdział, nie mogę doczekać się aż dodasz kolejny, jestem pewna, że będzie ciekawy! :'D
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kolejnego rozdziału tak bardzo anasnsdjkskjsa
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba to, co piszesz:)
OdpowiedzUsuńjesteś w tym dobra! nie przestawaj!:)
dawno tu nie zaglądałam, ale to się zmieni.
zapraszam do siebie, po długiej przerwie - wielki powrót!
http://art-of-killing.blogspot.com/
supi rozdział :D
OdpowiedzUsuńMój Boże! I znowu się zjebało! :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że szybko dodasz kolejny rozdział :D