Rozdział czternasty.

przeczytajcie notkę pod rozdziałem


Cały weekend spędziłam na wsi u babci. Muszę przyznać że to był dobry pomysł, by oderwać się od tego wszystkiego chociaż na jakiś czas. W końcu miałam czas, by z nią porozmawiać, by pobawić się z moim braciszkiem, poczytać książki i odpocząć. Chociaż to były tylko trzy dni wiedziałam, że dużo zdziałały, nie mogę się doczekać aż wrócę tutaj na dłuższy okres czasu.
Niestety nie obyło się bez smsów od nieznanego numeru, który nadal mi groził, ale po wyłączeniu telefonu nie myślałam o tym aż tak dużo. Aż do czasu, gdy musiałam wrócić do domu. Wiedziałam, że muszę w końcu coś z tym zrobić, nie da się tak dłużej żyć, w ciągłej niepewności i strachu.
Nadal nie wiedziałam czy powinnam powiedzieć to Justinowi czy załatwić to sama, a czy w ogóle dam rade załatwić to sama?
-Wnusiu, mogłabyś przynieść mi kawałek ciasta?- zapytała babcia, wołając z ogrodu. Strasznie kochała tam siedzieć i wcale jej się nie dziwie, spędziłam w nim prawie cały weekend. Było tam tak cicho i pięknie. Moja babcia zrobiła wszystko sama, gdy była jeszcze w pełni zdrowia, teraz niestety cierpi przez wadę kręgosłupa i czasami nie może nawet chodzić a co dopiero pielić grządki, ale pomimo tego ogród wygląda wspaniale. Nawet ja czasami pomagam jej go ogarnąć.
-Oczywiście babciu, już idę.- odłożyłam książkę i poszłam do kuchni, pokroiłam ciasto, kładąc je na talerzu i wzięłam sok. Postawiłam to na stoliku w ogrodzie i podałam małemu kawałek ciasta.
-Dziękuje.- powiedziała, biorąc kawałek z uśmiechem.
Uśmiechnęłam się do niej lekko, mówiąc że to żaden problem.
-A teraz Lily powiesz mi prawdę? Co się dzieje? Widzę, że nie jesteś sobą skarbie.- zaczęła, patrząc na mnie.
-Oh babciu.- westchnęłam. Wiedziałam, że przed nią nic nie ukryje, a nawet nie chciałam nic przed nią ukrywać. Ta kobieta już tyle razy mi pomogła i zawsze znalazłam u niej pocieszenie, kocham ją i wiem, że zawsze mogę jej zaufać.
-Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko Lily.
-Wiem babciu, ale sama nie wiem od czego zacząć. Chodzi o to, że poznałam chłopaka, pomagał mi w lekcjach i można powiedzieć, że się do siebie zbliżyliśmy.
-To chyba dobrze prawda?
-Chyba jednak nie babciu, nie powinniśmy się tak zbliżyć wiesz? To złe i nigdy nie powinno się wydarzyć ale na to już za późno, stało się. Chodzi o to, że on mnie skrzywdził, zrobił coś bardzo nie okay, ale wiem, że nie był wtedy sobą i co najważniejsze wiem, że bardzo żałuje, ale sama nie wiem czy mogę mu zaufać. Wiesz jak dużo osób mnie zraniło, nie chce przechodzić przez to jeszcze raz.
-Myślisz, że naprawdę tego żałuje?
-Sama nie wiem babciu, nie znam go aż tak długo, ale wydaje mi się że tak, jest dobrym człowiekiem. Oprócz tego on teraz ma problemy i wiem, że jestem tą osobą,  która powinna mu pomóc, ale boje się, że mi się nie uda, że to jest silniejsze od niego.
-Jeśli nie spróbujesz, nigdy się tego nie dowiesz skarbie, wiem, że jesteś odważną dziewczyną i pomożesz każdemu, kto tej pomocy będzie potrzebował, jesteś dobrym człowiekiem.
-Myślisz, że jeśli dam mu drugą szanse on tego nie zniszczy?
-Myślę, że każdy zasługuje na druga szanse skarbie ale to tylko od ciebie zależy czy ją dostanie.
-I właśnie to jest najgorsze babciu, sama nie wiem co robić, niby wiem, że jest osobą, która drugi raz by tego nie zniszczyła, ale wspomnienia są silniejsze.
-Może warto zaryzykować? Kiedyś możesz żałować tego że nie dałaś mu tej szansy.
-Tego też się boje babciu. Boje się, że kiedyś może być za późno. A w dodatku do tego jest pewna osoba, która próbuje to wszystko zniszczyć, a on o tym nie wie. Nie wiem czy powinnam mu o tym mówić.
-Myślę, że powinien wiedzieć, tym bardziej, że jest zamieszany w tą całą sprawę. Uważam też, że każdy powinien dostać drugą szansę, by naprawić swój błąd, ale tylko od ciebie zależy czy ją dostanie skarbie. Myślę, że powinniście poważnie porozmawiać, a przede wszystkim szczerze. To zawsze dobrze robi. Nie musisz mu wybaczać od razu, nie wszystko musi od razu wrócić do normy, po prostu daj mu znak, że może naprawić swoje błędy i będzie idiotą jeśli tego nie wykorzysta.
-Dziękuje babciu, za wszystko, jesteś wspaniała.- powiedziałam, przytulając kobietę do siebie.- Kocham Cię.
-Ja Ciebie też, bardziej niż myślisz.- uśmiechnęła się, patrząc na mnie.- A teraz leć poszukaj Jasona, bo jak zwykle gdzieś zniknął.- zachichotała.
Uśmiechnęłam się i poszłam w stronę sadu, wiedząc, że uwielbia się tam bawić. Rozmowa z babcią dała mi wiele do myślenia. Zawsze biorę pod uwagę jej słowa i tak jest tym razem. Myślę, że naprawdę każdy zasługuje na drugą szansę, tym bardziej, gdy widać, że stara się to naprawić i żałuje tego wszystkiego. Nie chce usprawiedliwiać Justina bo to co zrobił było okropne, ale gdzieś w głębi duszy wiedziałam przecież, że był pod wpływem narkotyków i nie był sobą. Wiem też, że nie od razu wszystko musi wrócić do normy, ale chce żeby wiedział, że ma kogoś kto mu pomoże. Naprawdę chcę żeby wyszedł z tego gówna, w które znowu wszedł i jestem w stanie zrobić naprawdę wiele by mu pomóc.

Wróciłam do domu dopiero w niedziele wieczorem. Byłam zmęczona, ale wiedziałam, że muszę sprawdzić co u Justina. Wybrałam jego numer i czekałam, aż odbierze. Gdy miałam zrezygnować i się rozłączyć, odebrał jęcząc do telefonu.
-Tak?
-O mój boże, przeszkadzam w czymś?- zapytałam, myśląc, że jest z jakąś dziewczyną. Przygryzłam wargę, gdy tylko o tym pomyślałam. Nie byliśmy razem, ale to zabolało. Co jeśli oprócz mnie uprawiał seks z kimś innym?
-Co?- zapytał zdziwiony, gdy widocznie mnie nie zrozumiał.
-No wiesz, jesteś z jakąś dziewczyną? Mogę zadzwonić później.
-O Jezu nie.- zachichotał cicho.- Tak to zabrzmiało?
-No wiesz, tak jakby jęknąłeś mi do telefonu.
-Nie, jestem sam. Miałem telefon w innym pokoju i gdy w końcu go znalazłem uderzyłem się akurat gdy wskoczyłem na łóżko.- przyznał lekko zawstydzony.
-Nic Ci się nie stało?
-Nie.- mogłam wyczuć, że się uśmiecha. Lubił, gdy o to pytałam.
-Dzwonie zapytać jak się czujesz.
-Myślę, że dobrze ale tak strasznie mi się nudzi.- jęknął.- Cały weekend siedzę w domu sam i zaczynam wariować.
-Może przyjdę zaraz do ciebie? Jeśli oczywiście chcesz.
-Bardzo bym chciał.-przyznał.- To dla ciebie nie problem?
-Żaden, zaraz będę. Masz coś do jedzenia?
-Um nie bardzo.- zachichotał.- Kupisz coś? Oddam ci później pieniądze.
-Oj daj spokój.- zaśmiałam się.- Więc  będę najdłużej za godzinę.
Po tym jak zakończyłam rozmowę telefoniczną, założyłam buty i wzięłam pieniądze od taty, mówiąc że idę odwiedzić Justina, a przy okazji zrobić mu zakupy bo jest chory.
Poszłam do pobliskiego supermarketu, gdzie akurat nie było dużo ludzi, więc zakupy zrobiłam sprawnie i już po kilkunastu minutach byłam w drodze do Justina.
Gdy byłam już na miejscu zapukała do drzwi, ale nikt mi nie otworzył. Zmarszczyłam brwi i zapukałam ponownie, dzwoniąc też dzwonkiem- nadal nic. Nie słyszałam też żadnego dźwięku, który mówiłby, że Justin jest w środku. A jeśli coś mu się stało? Wystraszona poszłam szybko do ogrodu. Weszłam do domu tylnym wejściem, wiedząc, że Justin zawsze chowa kluczyk pod doniczką.
-Justin?!- zapytałam głośniej, nie widząc go nigdzie.
Po chwili usłyszałam kroki z góry. Spojrzałam na schody i zobaczyłam Justina w samym ręczniku.
-Lily? Coś się stało, ze tak krzyczysz?
-O mój boże myślałam, że coś ci się stało! Pukałam, dzwoniłam a ty nic!
-Brałem prysznic, Lily spokojnie.- podszedł do mnie i mnie przytulił, uspokajając tym.- Wszystko jest dobrze, nie martw się. Przepraszam.
-Okay.- szepnęłam.- Ale nie strasz mnie tak więcej. A teraz idź się ubrać, a ja zrobię jakąś kolacje i porozmawiamy.
Pokiwał głową, idąc na górę. Poszłam do kuchni i wypakowałam wszystkie zakupy, które zrobiłam. Zaczęłam robić jajecznice, nie wiedząc co mogłabym zrobić w tak krótkim czasie.
Gdy Justin zszedł na dół, wszystko było gotowe. Nałożyłam jedzenie na talerze i usiadłam z Justinem przy stole.
-Więc o czym chciałaś rozmawiać?
-Musze ci coś powiedzieć.- spojrzałam na niego- To dotyczy nas oboje i myślę, że powinieneś o tym wiedzieć.
-No dobrze, więc mów. Zamieniam się w słuch.
-Pamiętasz, że około dwóch tygodni temu zachowywałam się dziwnie? I oddaliłam się od ciebie? Nie wiedziałam czy powinieneś o tym wiedzieć.- sięgnęłam do swojej torby by coś z niej wyciągnąć.
-Jesteś w ciąży?- zapytał wprost.
-Co? Nie.- zaśmiałam się, a po chwili uspokoiłam się.- To nie o to chodzi.- podałam mu wszystkie zdjęcia i listy z pogróżkami, które dostałam przez ten czas.- Ktoś mi grozi.
Chwile zajęło mu obejrzenie wszystkich zdjęć i przeczytanie wszystkich liścików.
-To są jakieś pieprzone żarty?!- krzyknął na mnie.
-N-nie.- szepnęłam wystraszona. Nienawidziłam, gdy ktoś na mnie krzyczał, a szczególnie nie Justin, bo w tym momencie był naprawdę straszny.
-Ja pierdole!- krzyknął zły.- Jak mogłaś być taka nieostrożna!
Chwila co?
-Ja? Dlaczego tak mówisz?- spytałam cicho, nie chcąc krzyczeć.
-Bo to wszystko Twoja wina!
Pokręciłam rozczarowana głową i wstałam zabierając swoją torebkę i wybiegając z jego domu. Miałam dość tego wszystkiego. Po co ja mu to powiedziałam. Byłam taką idiotką.
Szłam szybko wycierając łzy, które spływały po moich policzkach. Usłyszałam samochód za sobą, który przyspieszał. Spojrzałam w tył i zobaczyłam, że jedzie wprost na mnie. Ostatnie co widziałam to światła, które raziły mnie w oczy.

Justin’s POV
Byłem tak bardzo zdenerwowany. Jak ktoś mógł się o tym wszystkim dowiedzieć? Byliśmy tacy ostrożni. Gdy uświadomiłem sobie, że znowu zraniłem Lily, uderzyłem pięścią w ścianę. Dlaczego ciągle to robię? Dlaczego nie potrafię ugryźć się w język. Zawsze, gdy jestem zdenerwowany nie jestem sobą, zachowuje się jak jakiś idiota, jak nie ja.
Wiem, że teraz na pewno mi tego nie wybaczy. Za dużo razy ją zraniłem, ale nie poddam się. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do niej. W kuchni słychać było dzwoniący telefon. Zmarszczyłem brwi i poszedłem tam, widząc, że Lily zostawiła u siebie mój telefon.
Podszedłem i wziąłem go widząc, że ma pełno nieodczytanych wiadomości. Zmarszczyłem brwi. Wiem, że nie powinienem tego robić ale ciekawość była silniejsza ode mnie. Zacząłem je przeglądać i zamknąłem oczy, biorąc głęboki wdech. Ktoś jej groził nawet w wiadomościach, a ona mi nic nie mówiła przez tygodnie. Musiała radzić sobie z tym sama. Rzuciłem swoim telefonem w ściane, który rozbił się na małe kawałeczki.
Po chwili jej telefon znowu zaczął dzwonić, tym razem to jej tata. Postanowiłem odebrać, by się o nią nie martwił.
-Lily?- spytał.- Gdzie ty jesteś?
-Nie proszę pana, to Justin. Lily zostawiał u mnie swój telefon, wyszła z dwadzieścia minut temu.
-Więc gdzie ona jest? Jeszcze nie wróciła.
-Jak to?- spytałem zmartwiony. Nie mieszkaliśmy daleko siebie, więc te dwadzieścia minut spokojnie wystarczyłoby, żeby dość do siebie na pieszo.
Nagle usłyszałem sygnał karetki, po chwili przypomniałem sobie te wszystkie smsy z groźbami i ostatni, który został wysłany kilka minut temu. Nagle sobie coś uświadomiłem, że to wszystko mogło być powiązane. Wypuściłem telefon z rąk przerażony. To nie mogło się dziać.

 _________________________________________________________
Na początku chciałam przeprosić, że tak długo nie było nowego rozdziału, ale miałam dużo na głowie i naprawdę nie miałam czasu go dokończyć i udostępnić. Dopiero teraz gdy leże chora w domu znalazłam trochę sił by wstać z łóżka i dokończyć go dla was.
Chciałam podziękować za ponad 100 tysięcy wyświetleń, woah ♥ Nigdy nie sądziłam, że będę miała tyle wyświetleń, jesteście niesamowici i mam nadzieje,że więcej osób zdecyduje się zostawiać komentarze, bo uwielbiam je czytać.
Jesteście najlepsi.

17 komentarzy:

  1. Super opowiadanie czekam na następny ����������������

    OdpowiedzUsuń
  2. Wowowow dzieje się! Rewelacyjny rozdział *.* i Justin jak zwykle spieprzył :/ No i co z Lily? Nie mogę się doczekać nexta! < 33

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawse cuudny i chce wiecej *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, teraz to mnie zaskoczyłaś! Wypadek? Ktoś specjalnie w nią uderzył? Już nie mogę doczekać się rozwiązania tej sprawy!
    Ale tymczasem, zdrowiej i trzymaj się cieplutko! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. wow i wielkie bum! wow chce wiecej <3

    OdpowiedzUsuń
  6. wow! Kocham to!!

    OdpowiedzUsuń
  7. chce nowy jak najszybciej omg sahjaskashjas

    OdpowiedzUsuń
  8. Justin znowu przesadził! a ja myślałam ze on juz się poprawi...

    OdpowiedzUsuń
  9. Rewelacyjny ! ;* czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  10. Nieee!! Jak to się wszystko wali!!?

    OdpowiedzUsuń
  11. Woow, świetny rozdział, nie mogę doczekać się aż dodasz kolejny, jestem pewna, że będzie ciekawy! :'D

    OdpowiedzUsuń
  12. nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału tak bardzo anasnsdjkskjsa

    OdpowiedzUsuń
  13. Strasznie mi się podoba to, co piszesz:)
    jesteś w tym dobra! nie przestawaj!:)
    dawno tu nie zaglądałam, ale to się zmieni.
    zapraszam do siebie, po długiej przerwie - wielki powrót!
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. supi rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Mój Boże! I znowu się zjebało! :(
    Mam nadzieje, że szybko dodasz kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń