Rozdział dwudziesty ósmy.

 

Lily’s POV

Znowu to samo. Idąc korytarzem znowu widzę te same twarze, które na każdym kroku śmieją się ze mnie. Może się wydawać, że skoro ciągle się to przytrafia, w którymś momencie jednak się przyzwyczaisz- prawda jest jednak inna. Nie możesz przyzwyczaić się do ludzi, którzy na każdym kroku obrażają cię tak naprawdę za nic. Możesz nie robić nic złego, być najmilsza osobą na świecie- zawsze znajdzie się ktoś kto będzie próbował sprawić, że będziesz czuła się najgorzej.
Próbowałam to ignorować, jednak z doświadczenia wiem, ze to trudne. Jestem też osobą, która bierze do siebie takie rzeczy, wić gdy szłam korytarzem jedyne co chciałam zrobić to uciec do domu i nigdy nie wracać. Wiem, że tata byłby zadowolony, już tyle razy próbował mnie namówić, żebym została w domu, jednak ja zawsze w ostateczności odmawiałam. Z jednej strony chciałam uciec, ale z drugiej strony chciałam żyć jak normalna nastolatka, a chodzenie do szkoły to jedna z rzeczy, która robią nastolatki.
Jednak w tym momencie zastanawiałam się czy tata jednak nie miał racji. Zawsze dbał o moje bezpieczeństwo i o to jak się czuje. Po wypadku i rzeczach, które ostatnio wydarzyły się w moim życiu był gotowy nigdy nie wypuścić mnie z domu, ale ja oczywiście musiałam być uparta i musiałam mu pokazać, że jestem silna i dam radę. Prawda była chyba jednak zupełnie inna- nie dawałam rady. Bo kto czułby się dobrze w tej sytuacji? Nie mogę spędzać przerw z Justinem bo jest moim nauczycielem i wyglądałoby to co najmniej dziwnie, a jedyna znajoma którą mam jest chora i leży w domu. Mogę jedynie pisać z nią SMSy.
Podchodząc do mojej szafki mogłam zobaczyć, że po raz kolejny oblepiona jest „moimi” zdjęciami, na których oczywiście byłam naga i w wyzywających pozycjach. Poczułam łzy w oczach. Wytrzymałam tak długo, naprawdę mam już dosyć.
Rozejrzałam się lekko, widząc, że ludzie zerkają w moją stronę chcąc zobaczyć jak zareaguje. Nie chciałam się przy nich rozkleić, nie chciałam pokazać, że są silniejsi ode mnie. Nie chciałam dać im satysfakcji, więc wyjęłam potrzebne mi książki i odeszłam w stronę łazienki, po raz kolejny słysząc szepty i śmiechy.

Justin’s POV

Widziałem to wszystko. Nie myśląc dłużej podszedłem do szafki Lily i zerwałem wszystkie zdjęcia i karteczki, które ją obrażały.
-Myślicie, że to jest zabawne?- warknąłem, patrząc na grupkę osób, która zebrała się akurat na tym korytarzu.- Ile wy macie lat, że robicie takie rzeczy? Możecie być pewni, że wszystko zostanie sprawdzone na kamerach i ani jedna osoba, która jest odpowiedzialna za to nie wyjdzie bez żadnych konsekwencji.
Widziałem jak kilka osób dziwnie na mnie spojrzało i oczywiście miało pełno gówna do powiedzenia na mój temat, ale nie obchodziło mnie to. Chciałem znaleźć Lily i zobaczyć co z nią. Udawała twardą jednak wiem, że ostatnio nie daje rady, zresztą sam jej się nie dziwie. Przeszła ostatnio przez naprawdę dużo i podziwiam ją za to, że jest w stanie przyjść do szkoły.
-Lily?- zapytałem, wchodząc do damskiej łazienki, mają nadzieje, że będzie sama.
-Tak?- zapytała cicho po chwili z jednej z kabin.
-Wszystko w porządku? Widziałem co się stało.- powiedziałem cicho, podchodząc bliżej.
-Tak, wszystko w porządku. Musiałam skorzystać z łazienki, to wszystko.
-Lily… wiem, że to co teraz się dzieje jest dla ciebie trudne, ale musisz im pokazać, że jesteś silna.
-Justin to nie jest takie proste.
-Wiem, że nie jest. Dałaś radę już tak długo, nie poddawaj się na koniec szkoły. Jesteś silna, pokaż im to.
-Gdybym była silna nie musiałabym zamykać się w łazience, by nie rozpłakać się publicznie.- szepnęła cicho. Mogłem usłyszeć, że znowu zaczyna płakać.
-Lily, wyjdź do mnie, proszę.
-Nie, nie chce żebyś widział mnie w takim stanie.
-Mogłabyś płakać tydzień bez przerwy a dla mnie i tak będziesz piękna. Po prostu wyjdź, chce Ci pomóc. Nie jesteś w tym sama.- dodałem szeptem.
Po chwili usłyszałem jak odblokowuje drzwi, a po chwili miałem ją w swoich ramionach.
-Shh zobaczysz wszystko będzie dobrze. Cała ta chora sytuacja się wyjaśni, a osoby, które prześladują będą pociągnięte do odpowiedzialności. Rozmawiałem już z dyrektorem, sam stwierdził, że trzeba ukarać takie zachowanie.
-Justin, będzie jeszcze gorzej. Pomyślą, ze to ja się skarżyłam.
-Dyrektor prawdopodobnie ich zawiesi, a jeśli nie to na pewno coś wymyśli, by mieli inne sprawy na głowie. Nie martw się- już nic Ci się nie stanie.
-Dziękuje.- szepnęła po chwili ciszy.
-Za co?
-Za to, że jesteś i za to, że zawsze mi pomagasz.- szepnęła.- Chociaż możesz wpaść przez to w kłopoty, nie powinieneś przytulać mnie w szkole, gdyby ktoś to zobaczył…
-Nie obchodzi mnie to Lily, jesteś moją przyjaciółką i zawsze będziesz dla mnie ważniejsza, nawet od pracy.
-Nawet tak nie mów.- zaśmiała się cicho. Słysząc to od razu się uśmiechnąłem. Nie mogłem nad tym zapanować, po prostu kochałem jej śmiech i chciałem go słyszeć zawsze.
-Taka prawda.- uśmiechnąłem się i spojrzałem jej w oczy.- Myślę, że powinnaś wracać do domu. Twój tata ma racje, po tym wszystkim co się stało powinnaś odpocząć.
-Nie chciałam mieć zaległości.
-Przecież możesz się uczyć w domu. Zresztą zostały Ci dwa ostatnie egzaminy, które na pewno zdasz rewelacyjnie. Jesteś jedną z najlepszych uczennic w tej szkole.
-Przesadzasz.
-Nie prawda, każdy nauczyciel to mówi. Wszyscy Cię uwielbiają i zawsze chwalą.
-Przestań, przecież wiesz, że nie czuje się komfortowo, gdy ludzie tak o mnie mówią.- zarumieniła się.
Uśmiechnąłem się.- No dobrze. Mam pomysł. Ja przekaże wszystkie prace, które masz do oddania nauczycielom, a ty pojedziesz do domu i odpoczniesz dobrze? Twój tata powiedział, że po Ciebie przyjedzie.
-Rozmawiałeś z moim tatą?- zapytała zdziwiona.
-Co w tym dziwnego? Oboje martwimy się o Twoje bezpieczeństwo. Zresztą Twój tata mnie uwielbia.- zaśmiałem się. To była prawda. Często do mnie dzwonił i nigdy nie wygonił nie z domu, chociaż czasami siedziałem u nich naprawdę długo. Nawet nie traktował mnie dziwnie przez fakt, że jestem nauczycielem jego córki.
-Oczywiście Justin.- przewróciłam oczami, rozbawiona.- No dobrze, zadzwonię do taty jeśli obiecasz mi, że oddasz wszystkie moje prace i dowiesz się czy usze oddać coś jeszcze.
-Dowiem się wszystkiego, obiecuje.
-Mógłbyś dzisiaj do mnie wpaść?  Mój brat ciągle jest u babci, tata stwierdził, że wyjazd dobrze mu zrobi, sam dzisiaj musi gdzieś wyjść wieczorem, więc będę sama i trochę się boję.
-Wpadnę od razu po pracy.- uśmiechnąłem się. Uwielbiałem, gdy była ze mną szczera i nic nie ukrywała. Wtedy wiedziałem co mogę zrobić by poczuła się lepiej.- A teraz chodź, poczekasz na tatę w pokoju nauczycielskim.
-Inni nauczyciele nie będą mieli nic przeciwko?
-Wątpię, zresztą z tego co pamiętam, tylko ja mam okienko na tej godzinie.
-To dobrze, nie chce żeby ktoś zobaczył nie w takim stanie.- mruknęła, wycierając oczy chusteczką.
-Wyglądasz dobrze.- skłamałem. Nie wyglądała dobrze, wyglądała wspaniale. Nie ważne, że płakała, a jej lekki makijaż oczu całkowicie spłynął. Dla nie nadal była najpiękniejsza kobietą na świecie.

Dwa tygodnie później

Przez całe dwa tygodnie spędzałem dużo czasu z Lily. Zawsze od razu po pracy szedłem do niej, by spędzić z nią całe popołudnie. Nie robiliśmy nic ciekawego. Lily była osobą, która uwielbiała czytać książki i oglądać seriale, więc właśnie to robiliśmy przez cały czas- ale nie przeszkadzało mi to. Kochałem spędzać  z nią czas.
Jednak nadszedł czas kolacji u rodziców. Nienawidziłem przychodzić do nich głównie z powodu mojego brata. Przez to wszystko co działo się między nami chyba spokojnie mogę stwierdzić, że go nienawidzę.
Westchnąłem, patrząc w lustro. Poprawiłem koszulę i wziąłem kluczyki do auta wychodząc z domu.
Po kilkunastu minutach byłem na miejscu. Moim oczom ukazał się duży dom, który pamiętam z dzieciństwa. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie, jednak mój uśmiech zgasł, gdy zobaczyłem, że na pojeździe zaparkowany jest znajomy samochód.
-Justin!- usłyszałem swoje imię, a po chwili poczułem, że ktoś mnie przytula.
-Cześć Jazzy.- uśmiechnąłem się.
-Nie wiedziałam, że też będziesz.
-Jaxon przyjechał dwa tygodnie temu i poprosił mnie żebym przyjechał ze względu na mamę, więc jestem.
-Jestem ciekawa o co chodzi.- uśmiechnęła się lekko i spojrzała na podjazd.- To są chyba jakieś żarty, co ta suka tutaj robi?
-Nie wiem, ale chyba zaraz się dowiemy. Wchodzimy?
Pokiwała głową i objęła mnie ręką.- Dawno się nie widzieliśmy.- powiedziała, gdy szliśmy w stronę drzwi wejściowych.
-Fakt, możemy jutro zjeść razem obiad?
-Byłoby świetnie.- spojrzała na mnie, otwierając drzwi.- Mamo, tato! Jesteśmy.- krzyknęła, co było jej zwyczajem. Zawsze to robiła, gdy wchodziła do domu.
-Jazzy! Justin! Jak dobrze was widzieć.- przytuliła nas mama. Nie widziałem jej długo, ale nie zmieniła się prawie nic. Uśmiechnąłem się, przytulając ją.
-Cześć mamo.
-Oh Justin, ale ty wyrosłeś! Musisz mi obiecać, że będziesz nas częściej odwiedzał.
-Oh Pattie przecież Justin jest już dorosły.- wtrącił mój tata, podchodząc do nas i przytulając nas.- Cześć dzieciaki. Wchodźcie, Jaxon zaczyna marudzić.
Jazzy przewróciła oczami i spojrzała na mnie, gdy szliśmy do jadalni.- Jeśli znowu zacznie gadać coś głupiego przysięgam, że mu coś zrobię.
Zaśmiałem się.- Od kiedy jesteś taka groźna siostra?
-Jeszcze dużo o mnie nie wiesz.- mrugnęła z uśmiechem i usiadła obok mamy.
Przy stole siedział Jaxon a obok niego Bella, która spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem na ustach.
-Justin! Jak miło Cię widzieć.
-Co ty tutaj robisz?
-Justin, nie bądź niemiły.- uśmiechnął się Jaxon.- Ja ją zaprosiłem.
-Oczywiście, że to zrobiłeś.- mruknęła Jazzy i zrobiła mi miejsce obok siebie, widząc, że ostatnie wolne zostało obok Belli. Podziękowałem jej cicho i usiadłem.
Chwilę później mama przyniosła dużą pieczeń i usiadła z uśmiechem.
-Mam nadzieje, że będzie Wam smakować, spróbowałam nowego przepisu.
-Założe się, że będzie pyszne, jak zwykle.- powiedziała Jazzy i wzięła kawałek dla siebie.- Tak właściwie to dlaczego wszyscy tutaj jesteśmy?
-Nie cieszysz się siostrzyczko z kolacji rodzinnej?- uśmiechnął się Jaxon, z lampkę wina przy ustach.
-Nigdy nie mieliśmy takich kolacji.- przewróciła oczami, patrząc na rodziców.- Więc?
-Tak właściwie to… chyba Jaxon powinien Wam o tym powiedzieć.- uśmiechnęła się mama.
-Chciałem poczekać do końca kolacji, ale skoro tak bardzo Was to ciekawi.- wzruszył ramionami, odkładając picie.- Oświadczyłem się Belli. Planujemy ślub.
Chwila, co? Czy on to powiedział naprawdę? Miałem ochotę zaśmiać się na głos. Czy on nie ma pojęcia, że Bella zdradza go na każdy kroku.
Spojrzałem na Jazzy, która też nie mogła powstrzymać śmiechu. Moja mama była w szoku, a tata wyraźnie wkurzony- nigdy jej nie lubił.
-To są chyba jakieś żarty.- warknął.- Upadłeś na głowę?
-Nie tato. Kochamy się i postanowiliśmy, że to odpowiedni czas.- uśmiechnął się Jaxon.
-Nawet nie wiesz o czym mówisz.
-Chciałem żebyście wiedzieli, a nie komentowali moje decyzje. Nie obchodzi mnie co o tym myślcie.
-Ty naprawdę upadłeś na głowę!- krzyknął tata.
W tym samym momencie mój telefon zaczął dzwonić. Zmarszczyłem brwi kiedy zobaczyłem, że to tata Lily i od razu odebrałem, nie przejmując się tym, że siedzę przy stole, a mój tata chce wybić Jaxonowi ślub z głowy.
-Tak?
-Lily jest w szpitalu.
-C-co? Jak to?- zapytałem w szoku. Czułem, że cały mój świat się zatrzymał.
-Nie wiem Justin. Dostałem telefon ze szpitala, właśnie tam jadę. Uznałem, że chciałbyś to wiedzieć.
-Tak, dziękuje za informacje. Zaraz tam będę.- powiedziałem, wstając od razu.
Spojrzałem na moich rodziców.
-Muszę jechać.
-Co się stało?- zapytała Jazzy.
-L-Lily… ona jest w szpitalu.- szepnąłem.
-Zawiozę Cię.- powiedziała od razu.
Nie mówiąc nic więcej wybiegłem z domu. Jazzy próbowała wyjaśnić sytuacje mamie, ale wiedziała, że nie mamy zbyt dużo czasu. Chciałem być przy Lily i upewnić się, że wszystko będzie w porządku. Nie mogę jej stracić.


 

5 komentarzy: