Jedyne o czym myślałem w tym
momencie to jak najszybsze dotarcie do szpitala. Niestety pomimo tego, że
Jazmyn jechała jak najszybciej tylko mogła, droga do szpitala bardzo mi się
dłużyła.
-Nie możesz jeszcze trochę
przyspieszyć?- zapytałem z nadzieją.
-Justin już teraz przekraczam
dozwoloną prędkość, jeśli nie chcesz by nam też coś się stało to nie, nie
zrobię tego. – zerknęła na mnie.- Nie martw się, wszystko będzie w porządku.
Parsknąłem. W porządku? Teraz nic
nie jest w porządku.
-Żartujesz tak? Lily po raz
kolejny raz leży w szpitalu a je nie wiem o co chodzi i w jakim jest stanie.
-O to chodzi Justin, nie wiesz co
się stało, więc dlaczego zawsze zakładasz najgorsze? Znasz Lily, jest silna i
da sobie radę… Do tej pory dała.
-Po prostu… jestem zły na siebie.
To wszystko moja wina.
-Nie mów tak.
-Ale to prawda! Gdybym był przy
niej nic by jej się nie stało.
-Przecież nie możesz być przy
niej cały czas. Nie martw się, jeszcze dwie minuty i będziemy na miejscu.
Kiedy znaleźliśmy się już pod
szpitalem, Jazmyn wysadziła mnie przy najbliższym wejściu i pojechała dalej
szukać jakiegoś miejsca parkingowego. Nie czekając na nią, wbiegłem do
szpitala, wyciągając telefon z kieszeni. Musiałem się dowiedzieć gdzie znajduję
się Lily, a najlepszym rozwiązaniem był szybki telefon do jej taty. Gdy miałem wybierać numer telefonu,
usłyszałem swoje imię.
-Justin, tutaj.- odwróciłem się w
stronę, z której dobiegł głos.
Odetchnąłem, gdy zobaczyłem pana Shirley.
-Akurat miałem do pana dzwonić.
Czy wiadomo co stało się Lily? W jakim jest stanie?
-Lekarze właśnie przeprowadzają
dokładniejsze badania, niestety jest
nieprzytomna. Nie wiem co się stało. Wyszła z domu, powiedziała mi, że musi
wrócić po coś ważnego do szkoły a jakieś pół godziny później dostałem telefon,
że miała wypadek i zawieźli ją do szpitala.
-Więc to stało się w szkole?-
spojrzałem na niego zdziwiony.
-Na to wygląda, zadzwonił jakiś
nauczyciel, który akurat przygotowywał sale na sobotnie spotkanie jakiegoś
klubu. Podobno usłyszał głos i wyszedł na korytarz sprawdzić co się stało, Lily
leżała na podłodze przy schodach i nie oddychała. Był w takim szoku, że od razu
zadzwonił na pogotowie.
-Nie mogę uwierzyć, że to znowu
się stało. Czy policja wie o tej sprawie?
-Tak, oczywiście. Byli tutaj po
spisaniu zeznań tego nauczyciela, chcieli porozmawiać z Lily.
Nie wytrzymałem, uderzyłem
pięścią w ścianę. Nienawidziłem tego, że jestem taki bezradny. Chciałem
wiedzieć co się stało i chciałem, żeby z Lily było wszystko w porządku.
-Justin… Chciałbyś do niej
zajrzeć?- zapytał niepewnie.
-J-ja przepraszam, chyba
powinienem się przewietrzyć. Wrócę za chwilę dobrze?
Patrzył na mnie w ciszy i
zobaczyłem zrozumienie w jego spojrzeniu.- Oczywiście Justin, przyjdź kiedy
trochę ochłoniesz. Napisze Ci SMS-em numer sali, a gdyby coś się działo
zadzwonię do Ciebie.
Pokiwałem głową i bez słowa
wyszedłem ze szpitala.
-Justin?- usłyszałem głos
Jazmyn.- Dlaczego nie jesteś u Lily?
- Po prostu musiałem ochłonąć.-
szepnąłem.- Nie chciałem ta wchodzić, gdy jestem w takim stanie.
-Dowiedziałeś się czegoś?
-Tak, spotkałem tatę Lily.
Podobno stało się to w szkole… Jazmyn to wszystko nie ma sensu, najpierw ktoś
ją potrącił, a teraz to? Przecież Lily umie schodzić po schodach. Jeszcze te
wszystkie wiadomości, które dostaje anonimowo.
-Myślisz, że za tym wszystkim
stoi jedna osoba?- zapytała niepewnie.
-Nie wiem, już nic nie wiem
Jazmyn. Jeśli tak to kto to by mógł być? Kto jest tak popierdolonym
człowiekiem, że robi to wszystko?
-Dowiemy się tego wszystkiego.
Policja na pewno sprawdzi nagrania ze szkoły, przecież na pewno są tam jakieś
kamery i któraś kogoś na pewno zarejestrowała. Wiem, że to wszystko nie jest
proste ale nie możesz się poddać rozumiesz? Zrób to dla Lily, ona potrzebuje
wsparcia. A teraz pójdziemy do niej dobrze?
Pokiwałem głową.- Masz rację,
chodźmy sprawdzić czy wiadomo coś o stanie Lily.- wymusiłem lekki uśmiech i
sprawdziłem telefon.- Sala 332, trzecie piętro.
-Kochasz ją prawda?
Nacisnąłem odpowiedni guzik w
windzie i westchnąłem.
-Tak bardzo to widać?
-Oczywiście… Patrzysz na nią tak
jakby była całym Twoim światem.
-To głupie, ale może faktycznie
tak jest. Nigdy nie czułem się tak, jak czuje się przy niej. Ale jestem
kretynem i wszystko zacząłem od złej strony, a teraz jeszcze to.
-Zasługujesz na to, zasługujesz
na szczęście.- uśmiechnęła się lekko., wychodząc z windy, gdy ta zatrzymała się
na odpowiednim piętrze.
Postanowiłem to przemilczeć,
zdecydowanie nie zasługiwałem na to po tym wszystkim co jej zrobiłem.
Nienawidziłem siebie za to jak zacząłem naszą znajomość.
-Hej, przestań się zadręczać. Znalazłam
sale 332, to tutaj prawda?
-Tak.- nie czekając ani chwili
dłużej wszedłem do sali. – O mój Boże.- szepnąłem i szybko podszedłem do łóżka.
-Jest nieprzytomna, ale lekarze
powiedzieli, że jej stan jest stabilny i obudzi się prawdopodobnie nie długo.-
szepnął jej tatę, który siedział przy łóżku, trzymając ją za rękę.- Wszystko
powinno być w porządku, ale lekarze robią dalsze badania.
Spojrzałem z łzami w oczach na
Lily i złapałem jej dłoń.
-Czy wiadomo już co dokładnie
stało się w szkole?- spojrzałem na pana Shirley.
-Policja ma być tutaj za
kilkanaście minut, podobno coś znaleźli. Możliwe, że tobie też będą chcieli
zadać kilka pytań.
Pokiwałem głową.- Rozumiem.
-Czy to nie jest ryzykowne? W
końcu jesteś nauczycielem Lily, możesz mieć problemy.
-Nie obchodzi mnie to Jazzy,
jeśli chcą ze mną rozmawiać to możliwe, że znaleźli powiązanie między tymi
sprawami. Zresztą zrobię wszystko, by sprawa w końcu się wyjaśniła.- warknąłem
i chwyciłem mocniej dłoń Lily. Nie mogłem
dopuścić, by coś jeszcze się jej stało.
Zamknąłem oczy i odetchnąłem
głęboko. Świeże powietrze znalazło się w moim organizmie i od razu poczułem się
odrobinę lepiej. Musiałem na chwilę wyjść ze szpitala, nienawidzę tego miejsca. Nagle zobaczyłem postać, która od razu
cofnęła się gdy mnie zobaczyła.
-Ashley? Co ty tutaj robisz?-
zapytałem zdziwiony. Teraz gdy jej się przyjrzałem, zobaczyłem, że płakała i
była cała roztrzęsiona.- Coś się stało?
-N-nie… słyszałam o Lily,
musiałam przyjść i zobaczyć czy wszystko jest w porządku.
-Jest nieprzytomna, ale… chwila.-
spojrzałem na ni podejrzliwie.- Skąd wiesz o tym, że Lily jest w szpitalu?
-J-ja powinnam już iść.- Gdy
chciała się odwrócić i odejść szybko złapałem ją za rękę.
-Nigdzie nie pójdziesz jeśli nie
wyjaśnisz mi o co w tym wszystkim chodzi. Dobrze wiem, że nie dowiedziałaś się
o tym od taty Lily bo wspominał, że dzwonił tylko do mnie. Nie powinnaś też być
wtedy w szkole, było dawno po lekcjach, Lily wróciła tylko po pewną rzecz, a
pan Brown przygotowywał salę dla swojego klubu, który spotyka się w soboty.-
Gdy nadal milczała, nagle zrozumiałem.- Ty wiesz co się stało, albo zrobiłaś to
sama albo komuś pomogłaś! Tak czy inaczej jesteś w to wszystko zamieszana.
-Nie Justin, to nie tak!
Przysięgam, że to nie byłam ja.
-W takim razie skąd to wszystko
wiesz co? I dlaczego jesteś taka roztrzęsiona? Zresztą wiesz co? Nie mam ochoty
z Tobą o tym wszystkim rozmawiać, zaraz będzie tutaj policja i to im wszystko
opowiesz.
-Nie! Proszę powiem Ci wszystko
tylko nie dzwoń na policję. Wiem kto to zrobił, próbowałam temu zapobiec, ale
nie umiałam.
-Więc dlaczego nikomu nic nie
powiedziałaś?! Jesteś aż tak głupia?!
-Nic nie powiedziałam bo chodzi o
moją siostrę!
Przez chwilę patrzyłem na nią w
szoku.
-Twoją siostrę? A kim do cholery
jest Twoja siostra i dlaczego robi tak okropne rzeczy?
-Ty nic nie pamiętasz prawda?-
spojrzała na mnie z odrazą.
-Nie wiem o co Ci do cholery
chodzi, więc albo wyjaśnisz o co do cholery Ci chodzi albo naprawdę zaprowadzę
Cię na policję.
-Moją siostrą jest Cassie.
-Jaka Cas- przerwałem, gdy nagle
coś zrozumiałem. Znałem ją.
-Dokładnie ta Cassie. O-ona
dowiedziała się, że się przeprowadziłeś i zostałeś moim nauczycielem. Prosiła
mnie tyle razy bym wspomniała Ci o niej, ale ja nie mogłam rozumiesz? Wasze
rozstanie ją zniszczyło i nie chciałam żeby wszystko znowu się powtórzyło, ale
ona nie chciała słuchać. Pewnego dnia chciała Cię odwiedzić i wtedy zobaczyła
Cię z Lily. Była wściekłą rozumiesz? Nigdy jej takiej nie widziałam.
Stwierdziła, że musi coś zrobić, gdy dowiedziała się ile Lily ma lat
zrozumiała, że jej wiek nigdy nie był problem, że zerwałeś z nią nie z powodu
różnicy wieku, a dlatego, że po prostu nie chciałeś z nią być. Bałam się, że
zrobi coś głupiego, dlatego zbliżyłam się do Lily, myślałam, że w ten sposób
będę mogła jej pomóc lecz Cassie się to nie spodobało, a resztę już
znasz.-szepnęła.- Przysięgam, że nie chciałam, żeby coś stało się Lily, nie
wiedziałam, że Cassie zaplanowała te wszystkie okropne rzeczy, dopiero dzisiaj
wszystko mi powiedziała, dlatego tutaj przyszłam, chciałam sprawdzić co z Lily.
- O mój Boże.-szepnąłem w szoku.
– Przecież to chore, ona mogła zabić Lily, zdajesz sobie z tego sprawę? Musisz
to wszystko powiedzieć policji. Nie obchodzi mnie to, że to jest Twoja siostra
rozumiesz?
-J-justin ty nie rozumiesz, ona
nie jest sobą. Odstawiła swoje leki i nie jest sobą.
-Jakie leki?
-Ty nic nie wiesz prawda?
-Co mam wiedzieć?
-Cassie ma zaburzenia osobowe,
gdy bierze swoje leki wszystko jest w porządku, ale gdy je odstawi… gdy je
odstawi jest okropna .
-Cassie nigdy nie wspomniała przy
mnie o żadnych lekach.
-Nie dziwie się, naprawdę Cię
kochała i nie chciała żebyś miał ją za jakąś wariatkę.- szepnęła, trzęsąc się.
-Ashley rozumiesz, że nic nie
tłumaczy jej zachowania prawda? Nie powinnaś bronić jej za wszelką cenę
ponieważ to rani też Ciebie. Cassie potrzebuje pomocy i kogoś kto ciągle będzie
przy niej a ty masz swoje życie i nie jest możliwe żebyś zawsze mogła być przy
niej i ciągle jej pilnować.
-Więc co mam zrobić? Nienawidzę
tego jak się zachowuje i nienawidzę jej za to co zrobiła, ale to moja siostra.
-Zaraz będzie tutaj policja, a ty
im wszystko opowiesz rozumiesz?
Nie mogłem uwierzyć we wszystko
co wydarzyło się dzisiejszego dnia. Nigdy nie domyśliłem się, że Cassie będzie
osobą, która rozkręciła to wszystko. Nienawidziłem
jej za to.
Poznałem ją w bardzo ciemnym
okresie mojego życia. Byłem wtedy uzależniony i jedyne na czym mi zależało to
zdobycie nowej dawki narkotyku. Poznałem wtedy kilka znajomych, a jedną z tych
osób była Cassie. Kręciliśmy ze sobą trochę, ale nie traktowałem tego na
poważnie, zresztą ciągle jej to powtarzałem. Gdy w końcu wziąłem się w garść i
próbowałem rzucić narkotyki wcale mi tego nie ułatwiała, więc postanowiłem
wyprowadzić się z miasta i zacząć wszystko od nowa. Nie wiedziałem, że kilka
lat później ta dziewczyna stanie mi na drodze i po raz kolejny namiesza w moim
życiu.
Westchnąłem i przeczesałem swoje
włosy. Prawie całą noc przesiedziałem na komisariacie, próbując wyjaśnić całą
sytuację. Gdy w końcu podpisałem swoje zeznania i byłem wolny od razu wróciłem
do szpitala. Dostałem telefon od pana Shirley, który poinformował mnie o tym,
że Lily wybudziła się ze śpiączki i po rozmowie z lekarzem nie odzywa się do
nikogo. Właśnie stałem pod drzwiami jej sali jak kretyn i zastanawiałem się co
jej powiedzieć.
Wziąłem głęboki oddech i
nacisnąłem lekko klamkę, wchodząc do środka. Od razu podszedłem do łóżka i
chwyciłem lekko dłoń dziewczyny.
-Lily?- szepnąłem niepewnie.- Co
się stało? Twój tata zadzwonił i powiedział, że nie chcesz z nikim rozmawiać,
to przez rozmowę z lekarzem? Powiedział coś złego?
Cisza.
-Lily, proszę Cię porozmawiajmy.
Musze Ci wszystko opowiedzieć, wyjaśnić.
-Nie mamy o czym rozmawiać
Justin.- szepnęła i spojrzała na mnie pustym wzrokiem.- Tata mi wszystko
powiedział.
-J-jesteś na mnie zła prawda?
Wiem, że to wszystko moja wina Lily, gdyby nie błędy mojej przeszłości nie
leżałabyś tu teraz i-
-Byłam w ciąży.- przerwała mi
nagle.
- I wiesz że to wszystk-
przerwałem i spojrzałem na nią w szoku.- Co? Jak to byłaś w ciąży?
-Byłam w ciąży. Lekarz przyniósł
mi ostatnie badania. Straciłam dziecko przez ten upadek.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Czy
ten dzień mógł być jeszcze gorszy? Poczułem, że w moich oczach zbierają się
łzy. Gdy otworzyłem usta by coś powiedzieć Lily po raz kolejny mi przerwała.
-Myślę, że najlepiej będzie, gdy
zerwiemy kontakt.- szepnęła.
-Jak to zerwali kontakt? O czym
ty mówisz Lily.
-Uważam, że najlepiej będzie
jeśli zerwiemy kontakt Justin.- powtórzyła, spuszczając wzrok.- Nie widzisz
tego? Nie pasujemy do siebie.
-Czy to wszystko przez-
-Nie Justin. Zresztą wiesz co?
Nie chce o tym rozmawiać po prostu nie zostaw. Proszę. Chcę pobyć sama. Chcę
zacząć wszystko od nowa, proszę zrozum to.
Po chwili ciszy, pokiwałem głową.
-Rozumiem.- odchrząknąłem.-
Zostawię Cię w spokoju.- wstałem i spojrzałem na nią ostatni raz.- Pomimo tego
wszystkiego chcę żebyś wiedziała, że Cię kocham i nigdy nie przestanę. Nawet,
gdy już nigdy w życiu Cie nie zobaczę.- wychodząc z pokoju, zauważyłem, że
otworzyła usta, by coś powiedzieć jednak nie mogłem zostać tam dłużej. Nienawidziła mnie. A ja w tym momencie
nienawidziłem siebie bardziej.
Kilka
dni później…
-Justin, nadal nie rozumiem
dlaczego chcesz wyjechać.
-Jazmyn, tłumaczyłem Ci już kilka
razy, nic tu po mnie.
-Nawet o nią nie zawalczysz?
Przecież ją kochasz!
-To nie ma znaczenia, nie
rozumiesz? Ona mnie nienawidzi i poprosiła, bym ją zostawił i właśnie to
zrobię, Lily zasługuje na szczęście, a nie będzie szczęśliwa, gdy będzie
musiała patrzeć na moją twarz. To wszystko przeze mnie rozumiesz? I nic co
powiesz nie zmieni mojego zdania.- wziąłem walizkę i spakowałem ją do
samochodu, zamykając bagażnik.- No to chyba wszystko, czas na pożegnanie.
Poczułem jak szczupłe ręce mojej
siostry oplatają mocno moją talię.
-Obiecuj, że będziesz dzwonił.
-Obiecuje.- uśmiechnąłem się
lekko.- A ty obiecaj, że gdy tylko znajdziesz chwilę wolnego czasu odwiedzisz
mnie.
-Obiecuje.- uśmiechnęła się,
puszczając mnie.- Do zobaczenia Justin, zadzwoń jak dojedziesz na miejsce.
Pokiwałem głową i wsiadłem do
samochodu. Uruchomiłem silnik i ostatni raz spojrzałem na okolicę, w której
mieszkałem. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech, ruszając. Już nic nie tutaj nie trzyma.